Lewe menu


Right menu

Szukaj


VIII Roztoczańskie SWI '2007

Ocena: 0 
Ilość ocen: 0 
 Ilość wyświetleń: 12874 
Komentarzy: 0 
ID: 11873 
Węzeł: 10073 

Dzień pierwszy - ranek, piątek 1 czerwca 2007

- w końcu doczekaliśmy się kolejnego Roztoczańskiego SWI. W piątek rano mam już wszystko, jest kiełbasa, natka, ogórki, beczka. Czekam z niecierpliwością na Sławka. Jeszcze zajedziemy po pieczywo i w drogę, pogoda wprost wymarzona, pochmurno trochę pada, wiem od Pawła Rojka, który jest na Roztoczu już od poniedziałku, że woda dobra, podniesiona, i ryby biorą. Grzylek też wyruszył już w nocy powinien być na miejscu ze swoim przepysznym smalcem, który dla Nas pichcił przez 4 godziny, inni też już wyjeżdżają lub wyruszą w miarę możliwości.

(przypisek redakcyjny - Publikuje już, żebyście mieli co czytać i o czym rozmawiać. Fotki będę dokładał sukcesywnie wg tego co Marek wybrał. Zresztą Grześ wrzucił ostatnio sporo. RŁ)

Pierwszy telefon jest od Marcina „tylko mi 60-tek nie łowić!!!, bo pogoda że ach” , następnie dzwoni Grześ z pytaniem, gdzie jesteśmy i gdzie jest Piotr? Jak mu powiedziałem, że Piotr już łowi, słyszę odpowiedź: „pewno już ma ze dwa czterdziestaki”. Grześ niewiele się pomylił: jednego Piotrek już miał, drugiego dołowił niebawem.

Dojeżdżamy na pierwszy mostek, gdy spoglądam na wodę, trochę mi nie pasuje - za czysto. Zjeżdżamy na następny mostek - też nie to, ale SWI trzeba rozpocząć. Zaczynamy łowić, następny telefon od Grzylka: gdzie mają jechać? Tłumaczę, co, i jak, za chwilę drugi telefon - nigdzie nie jadą, Grzylek złapał gumę i jak pojechali na wulkanizacje, to facet popukał się w głowę, że tu nie ma co łatać. Grzylek kupuje dwie nowe gumy w Zamościu i niedługo się spotykamy.

Łowimy dalej, to znaczy bardziej łowi Sławek, ja odbieram telefony. Podczas kolejnego telefonu mam branie - dzwoni Grześ: „gdzie jesteśmy i gdzie może się zmieścić z łowieniem”? Odpowiadam: „poczekaj bo mam rybę, odczepię malucha, wypuszczę i oddzwonię:. Moja reakcja była dość dziwna dlatego, że pstrąg po zacięciu zaczął płynąć w moją stronę i nie czułem jego masy, po chwili w czystej wodzie widzę pod nogami przepływającą ładną kłodę, pierwsza myśl, że to ten mały spłoszył dużego, ale jak pociągnął linkę w drugą stronę, to wiedziałem, że go mam. Oceniam go skromnie na 40-42, po fascynującym holu wyciągam rybkę, mierzymy: 45 cm, dobrze w ten wyjątkowy dzień tradycyjny tatar musi być! Fotki i idziemy dalej.

Kolejny telefon. Umawiamy się na jednym z dolnych mostków, spotykamy się już w pięciu i wspólnie wędkujemy. Piotr połowił najlepiej, miał już kilka wymiarowych, w tym 42 i 40. Kolejną fajną rybę zapinam, a jakże, gdy odbieram kolejny telefon (tym razem służbowy). Pstrąg około 40 cm. Tłumaczenia, że muszę wyholować rybę, dla laików są bez znaczenia, ryba wypina się.

W tym dniu do wieczora mój telefon jest rozładowany całkowicie.

Zbieramy się i jedziemy zainstalować w Józefowie, po drodze oczywiście odbieram jeszcze kilka telefonów: Piętek już jest, Krzysiek i inni.

Jesteśmy na miejscu powitania z gospodarzami, instalacja w pokojach , i rozpoczynamy przygotowania do wieczornego spotkania.

Tym razem testy muchówek kolegów robimy już w piątek nad stawem, ale roztoczańska meszka nie daje nam długo porzucać, w technice rzutu przoduje Grzylek.

Po kolei dojeżdżają kolejni uczestnicy, stali bywalcy i ci nowi. Jest Grześ Lubisz, na którego zawsze można stawiać - ma pięknego roztoczańskiego kropkowańca z Wieprza 43 cm. Jest Paweł „Fario” Kobyłecki , i Paweł Deska z najładniejszym, jak się później, okazało pstrągiem również 43 cm, dojeżdżają Andrzej i Janek z Bydgoszczy i Krzysiek z rodziną.

Wszystkim z dumą pokazujemy plakat wykonany przez Grzylka z SWI 2005 ze wspaniałymi 60takami z Roztocza.

Wieczorkiem rozpoczynamy tradycyjną biesiadę przy kiełbasce, smalcu, kaszance i piwku, jak zwykle z beczką są problemy - tym razem pompka nie pompuje dobrze powietrza i szlachetny trunek nie chce lecieć, ale wspólnymi działaniami udaje się nam dostać do jej zawartości.

Piotr przygotował tradycyjnego tatara , wiedząc, że spodziewamy się gości, bacznie pilnuje aby każdy mógł skosztować, kosztujemy też czterech gatunków nalewek przywiezionych przez Marcina. Grzylek z Krzyśkiem już rozkładają imadła i zaczyna się nauka, pokazy i wymiany poglądów na temat sztucznych much i tak prawie do rana.

Późnym wieczorem odwiedzają nas Władzę Zarządu Okręgu PZW Zamość: Prezes Jerzy Wiater i Dyrektor Biura Jerzy Klecha. Wymieniamy wspólne poglądy i przekazujemy nasze troski o Roztoczańskie wody, oby nie spotkał ich los innych wód górskich, z naszej rozmowy wynikają pozytywne wnioski, wydaje się że ludzie zarządzający tymi wodami wiedzą jak o nie dbać. Cały czas jesteśmy w kontakcie (telefonicznym i duchowym ) z Andrzejem i Leszkiem którzy niestety nie mogli uczestniczyć w spotkaniu w tym roku.

Nocnym rozmowom nie ma końca przecież nie widzieliśmy się z niektórymi od roku, albo i dłużej.

Powoli niektórzy kładą się spać - rano trzeba na ryby. Na szczęście pogoda na sobotę również zapowiada się pstrągowo – dobrze, będzie można łowić w ciągu dnia.

Dzień drugi, sobota 2 czerwca

W nocy przeszła burza. Większość już jest nad rzekami: Biała Łada, Por, Tanew, Wieprz.

Z relacji Grzesia wiemy, że dolny Por nie nadaje się do łowienia nawet dla niego - zaczęli z samego rana, woda była dobra, Grzes zrobił sobie przerwę i zapalając papierosa obserwował wodę. Najpierw zaczęła się brudzić, jak był w połowie czynności, to woda zrobiła się mętna, a jak skończył palenie, to płynęło błoto, tak że po włożeniu ręki do wody nie było widać palców.

Wstajemy niezbyt wcześnie i jako jedni z ostatnich wyruszamy ze Stanicy: ja, Marcin i Grzylek. Kierunek - górny Wieprz. Dojeżdżamy do Bondyrza, idziemy w górę z nimfami. Rybki biorą. Łowimy i pstrągi, i lipienie - w skuteczności przoduje Marcin. Po pewnym czasie zbiera się kolejna burza. Wokół robi się czarno i zaczyna grzmieć - my jednak łowimy (cóż przecież jest z nami inżynier od piorunów) więc idę dość pewnie. Burza przechodzi zza chmur, wygląda słoneczko robi się przyjemnie. Rybki biorą, mamy kilka wymiarowych, jednak w tym dniu ryby wracają do wody. Podczas tego łowienia Grzylek robi nam fantastyczną sesję zdjęciową.

Pora się zbierać, za pół godziny ma na nas czekać Rysiek Kuna w Zwierzyńcu i oczywiście Roztoczański żurek w „Młynie”. Być na Roztoczu i nie zjeść żurku? Tak nie może być.

Spotykamy się w Zwierzyńcu: jest Krzysiek i Rysiek. Fotki, rozmowy, czas upływa miło, dla mnie w tym dniu wędkowanie się kończy - muszę wracać do Józefowa i przygotować kociołki na wieczorne ognisko.

Inni jadą na ryby trochę im zazdroszczę, bo woda dobra i jest szansa. Oglądając mecz powolutku wszystko przygotowuję. Niebawem dojeżdża do nas Władek Chomicki i wspólnie gawędząc sobie kończymy przygotowania.

Wieczorem wszyscy powoli się zjeżdżają na miejsce. Ognisko już się pali. Wieczorem znowu pada deszcz. Na wieczornym ognisku są zaproszeni goście Janusz Żak i inni z gminy Obsza, którzy organizują imprezę o nazwie „Baba Jaga”. W końcu wszyscy już są. Kociołki trafiły do ogniska, ktoś wpada na pomysł, żeby podłączyć pompkę samochodową do beczki, druga połowa piwa zostaje zdobyta. W tym dniu jest tatar z trzech lipieni. Pierwszego złowił Krzysiek Massalski, który uczy się łowienia na muchę , dwa piękne ponad 40 są Pawła Kobyłeckiego. Pstrągi w tym dniu wróciły do wody, a wiem, że były powyżej 40. Jako że w tym roku nie mogło być Leszka, musimy wybrać sędziego, aby przyznać główną nagrodę ”natkę pietruszki” za najładniejszego pstrąga. Sędzią zostaje mianowany Grzylek. Nagrodę otrzymuje Paweł Deska. Są też nagrody dodatkowe - przepiękna woblery z napisem SWI Roztocze 2007 wykonane przez Janka Władyszewskiego z Bydgoszczy. Nagroda druga, czyli spławik do połowu na pobliskim stawie, znów nie zostaje przyznana, czyli wszyscy wyruszyli na łowy.

Znów rozpoczynamy pogawędki. Muszki w imadłach Grzylka i Krzyśka wyfruwają jedna po drugiej. A kociołki ? przy ognisku jest osoba, która pilnuje. Po otwarciu pierwszego pada stwierdzenie: „jeszcze 10 minut”. OK. Po 10 minutach kociołki zostają wyjęte - traf chciał, że sprawdzony został ten, który stał w mniejszym ogniu i ten był dobry, natomiast drugi spalił się na popiół, także to SWI zostanie zapamiętane „przy zjaranym kociołku”. Na szczęście pies nie zżarł kiełbasy także nikt głodny nie poszedł spać. Pogawędkom nie ma końca ale trzeba iść spać przecież rano na ryby.

Dzień trzeci niedziela 3czerwca

Większość już od rana jest nad wodą, my jednak nie możemy jeszcze wyruszyć - muszę się rozliczyć z gospodarzami Stanicy, a drugi powód? W samochodzie Grzylka wysiadł akumulator. Pożegnania z uczestnikami, gospodarzami i ruszamy (po odpaleniu Yarisa na pych) kierunek dolny Wieprz Szczebrzeszyn. Dzielimy się na dwie grupy i rozpoczynamy łowienie. No prawie, dochodząc nad wodę, po drugiej stronie widzę dwóch kłusoli. Jako że nie byli w przewadze liczebnej i byłem trochę odważniejszy , nie wytrzymałem i mówię: „albo się zbierają, albo dzwonię do Straży”. Poszli, wypuścili nawet ledwo żywą płoć, którą wcześniej złowili. W Zwierzyńcu przewaga kłusowników była większa, dlatego siedziałem cicho, zresztą zaraz zajęli się innymi rzeczami. W Szczebrzeszynie mimo bardzo obiecującej wody wyniki nieco nas zniechęcają (Ja ze Sławkiem jesteśmy bez brania). Tak bywa, po drodze do samochodu dostajemy cynk od Piętka o złowionym przez Krzyśka Massalskiego lipieniu 47 cm ( przecież on dopiero się uczy!). Na moście żegnamy się z Grzylkiem - ma do zrobienia 600 km - jedziemy do Zwierzyńca. Krótka przerwa i łowimy dalej, w tym miejscu jest fajnie woda lekko trącona, podniesiona. Łowimy pstrążki i lipienie, tym razem przoduje Sławek, łowi lipienie 38 i 42 cm, ja mam trochę mniejszego. Wszystkie wracają do wody.

Piotr Lubiarz i Rysiek Kuna są wyżej, w Obroczy. Bardzo zadowoleni! Ryby biorą: jest 42 Piotr ma też rybę, którą ocenia na 45 - wszystkie wracają do wody. Koledzy zadowoleni wracają do Lublina.

My też zbieramy się powoli chcieliśmy jeszcze stanąć na Porze. Już późne popołudnie. Stajemy jeszcze na jednym mostku. Tym razem łowimy na spinning nieduże rybki biorą. Czując z jednej strony zmęczenie w nogach, już chcemy wracać. Z drugiej jednak, woda jest dobra mętna - może coś fajnego się pokaże? Około godziny 19 podchodzę do obiecującego dołka. Kilka rzutów, mam branie! Wiem, że jest ładny. Oceniam go na 45, i tym razem się mylę - miał 42 cm. Pora kończyć. Kolejne udane Roztoczańskie SWI zakończone. Do zobaczenia za rok.

Lista SWI Roztocze 2007

1.Baj Sławek,

2.Chomicki Władysław,

3.Deska Paweł,

4.Graczykowski Andrzej,

5.Kobyłecki Paweł,

6.Komoszka Krzysiek, Asia, Martynka,

9.Kuna Rysiek,

10.Leus Marcin,

11.Lubiarz Piotr,

12.Lubisz Grzesiek,

13.Massalski Krzysiek,

14.Pietkiewicz Andrzej,

15.Piętka Grzegorz,

16.Poloński Krzysztof,

17.Rojek Paweł,

18.Rojek Tata Henio,

19.Sobstyl Marek,

20.Tuński Grzegorz,

21.Władyszewski Janek,

Zaproszeni Goście oraz Gospodarze Stanicy

Prezes Zarządu Okręgu PZW Zamość Jerzy Wiater,

Dyrektor Biura Zarządu Okręgu PZW Jerzy Klecha,

Janusz Żak i inni

Prezes Koła PZW Józefów Jan Skowroński,

Józef Naklicki,

I inni .

Dyskusje i recenzje

Schowaj teksty   
   

RSS 2.0 PDF
E-mail do moderatorów Wersja drukowalna - Sklep Wędkarski ŻBIK Pomoc Błędy
Reklamy Krokus: Systemy CMS